Plan o tyle się już udał, że odepchnięto nieprzyjaciela teraz na linię Ostrowa, bijąc 4-tą jego armię. Dalsze ruchy naszej armii, które się teraz wykonywa, będą uwieńczeniem wielkiego planu.
Jeżeli atak powiedzie się w sposób klasyczny, nastąpi rodzaj Sedanu, nieprzyjaciel będzie się musiał poddać, albo wycofać się na terytorium niemieckie, gdzie według praw międzynarodowych powinien być rozbrojony (wypadki, o których mowa już nastąpiły. Przyp. red.). Gdyby się wyśliznął, przez miesiąc będzie niezdolny do boju.
Osobną rolę wyznaczono w tym planie armii Sikorskiego. Powiedzieć o niej można tyle, że ma ona wywierać nacisk i przeć nieprzyjaciela ku wschodowi. Także zwolniona armia w Warszawie będzie odpowiednio użyta.
Wojska nasze wykonują ten plan z zapałem, robiąc po 50 km. dziennie.
Błąd dowództwa bolszewickiego przypisać można głównie ambicjom komisarzy sowieckich, którzy wymusili na nim takie ryzyko. Wszystkie wojska pchano na Warszawę, pozwalając nam skoncentrować się z boku. Nacisku w kierunku na Wieprz nie było żadnego, plątała się tam tylko jedna dywizja bolszewicka. Niezrozumiałym jest nawet, jak mogli być tacy naiwni i nie zauważyć naszej koncentracji. Wszak w czasie walk przy zabitym dowódcy jednego z polskich pułków ochotniczych znaleźli bolszewicy rozkaz, z którego mogli się domyśleć, że się odbywa koncentracja armii nad Wieprzem i jaki jest jej cel. Prawdopodobnie uważali to tylko za demonstrację. Dowództwo bolszewickie wystawiło sobie złe świadectwo, główną przyczyną jednak była zapewne megalomania komisarzy.
Drugim rozwiązaniem zagadki jest to, że bolszewicy nie znali lub nie dowierzali tęgości żołnierza polskiego. Ostatnie tygodnie wprowadziły ich w błąd i wyzuły z ostrożności, nie spodziewali się oni, żeby polski żołnierz, który niedawno cofał się przed nimi, nagłe stał się zdolnym do tak silnego uderzenia.
Byli przekonani, że armia polska te już resztki, które łatwo będzie odrzucić.
Na pytanie, czy ochotnicy dobrze się biją, odpowiedział generał, że doskonale. Jest jednak zwolennikiem przydzielenia ochotników do istniejących już pułków. Jego wojsko prawie nie ma ochotników. Jest to dywizja, na którą tak można liczyć, że gdy się ej da rozkaz, można położyć się spać i być przekonanym, że na oznaczoną godzinę będzie tam, gdzie trzeba.
K. Irzykowski
„Ilustrowany Kurier Codzienny”, 28 sierpnia 1920 r.