A jednak dziś podejmujemy od frontu sprawę Ukrainy Naddnieprzańskiej. Rocznica nie jest dla nas istotnym momentem, to raczej pozór, okazja do wstrząśnięcia problemem, który i bez rocznicy wstrząśnięty być musiał. Oto w przeciągu tych dwu lat zaszły zmiany na pozór niedostrzegalne, a w istocie decydujące, zarówno po stronie polskiej, jak i ukraińskiej.
Ze strony ukraińskiej przed dwoma laty mogliśmy diagnozować trzy różne kierunki myśli politycznej: kierunek polonofilski, bardzo słaby, kierunek radianofîlski (tj. rosyjski) znacznie silniejszy i kierunek Dońcowa, który szedł zarówno przeciw Polsce, jak Rosji, najsilniejszy.
Kierunek polonofilski był bardzo słaby, gdyż codzienna rzeczywistość, od rzeczy najbłahszych do najistotniejszych, od napisu na czytelni im. Szewczenki do sprawy Uniwersytetu były rozwiązywane tak, jakby Ukraińcy byli narodem niższym, niewolniczym, niemającym ani praw, ani aspiracji, jakie inne narody, a przede wszystkim my Polacy mamy. Kierunek radianofilski był silny, gdyż Rosja sowiecka wraz z nędzą i katorgą gospodarczą, dawała stokroć więcej szans rozwoju kulturalnego, co, wbrew materializmowi historycznemu, było dla Ukraińców ważniejsze. „Nie dawajmy Ukraińcom uniwersytetu, dajmy im chleb, mówili nasi ministrowie, chłopi pójdą za nami!”
„Nie dawajmy Ukraińcom chleba, dajmy im całą resztę, pójdą z nami”, powiedzieli oligarchowie sowieccy i Ukraińcy poszli z nimi.
Kierunek Dońcowa był silny, bo grał na romantyzmie (choć wyraz „romantyzm” on właśnie potępia) i nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w jakie wpycha ukraińską myśl państwową.
Dziś, skutkiem przeniesienia akcji sowieckiej z odcinka czysto gospodarczego na odcinek „nacjonalistyczny”, dzięki likwidacji wszelkich przejawów myślenia narodowego, kierunek radianofilski prawie że nie istnieje. Kierunek polonofilski, który by przejął jego siły, mało się wzmocnił dzięki niepojętemu naszemu zaślepieniu. Natomiast kierunek Dońcowa obecnie znajduje się w apogeum, dochodzi do szczytu znaczenia w politycznej myśli ukraińskiej.
„Bunt Młodych” jest pismem polskim i przeznaczonym dla Polaków. Ale „Bunt Młodych” jest może najpoczytniejszym wśród Ukraińców pismem polskim. Świadczą o tym dziesiątki listów otrzymanych nie tylko od Ukraińców zamieszkałych w granicach Rzeczpospolitej, ale i w Czechosłowacji, i w Kanadzie, dokąd, Bóg wie jakim sposobem, zawędrowało nasze pismo. Nakłada to na nas obowiązek stwierdzenia jasno i niedwuznacznie, że wzrost kierunku Dońcowa jest cementem, który skleja porozumienie polsko-rosyjskie, który pozwala szaleć szowinizmowi czerwonemu na Ukrainie Naddnieprzańskiej.
Myśl polityczna ukraińska potępiła Petlurę za to, że za cenę słabej szansy stworzenia niepodległej Ukrainy zrzekł się terytoriów mieszanych Rzeczypospolitej Polskiej. Chwila spokoju, jeśli nie porozumienia z Sowietami, doskonale nadaje się na stwierdzenie, że polscy politycy, którzy przyjęli Księstwo Warszawskie bez Galicji i Krakowa, nie tylko nie zostali kwalifikowani jako zdrajcy, ale jako wielcy mężowie stanu. Chwila jest na to sposobna dlatego, że w tym przypomnieniu nie może być cienia interesu.
Ale i ze strony naszej te dwa lata przyniosły zmiany niewidoczne, jako że dzień po dniu następujące, ale ogromne, kiedy się je nagle w całości odkryje i przedstawi. Trzy zmiany, które chcemy obnażyć, są: Wzrost sentymentu do Rosji, wzrost zrozumienia, że trzeba dać sprawiedliwe warunki do życia Ukraińcom wewnątrz Polski, wzrost pacyfizmu w starszym społeczeństwie. Wszystkie te trzy kierunki są związane ze sobą nierozerwalnie. Dwa pierwsze stanowią ciekawe psychologiczne zagadnienie. Dopóki nasze stosunki z Rosją były naprężone, dopóki pomoc ukraińska mogła nam być potrzebna a nienawiść szkodliwą, dopóty brnęliśmy w negacji i szowinizmie. Dziś, kiedy już na parę lat konieczność porozumienia staje się mniej palącą koniecznością, stajemy się nagle świadkami przegrupowania jeszcze nie w sferach rządowych, ale już niezależnej opinii. Równocześnie wyprawa kijowska staje się czymś potępionym bez dyskusji przez jednych, czymś wstydliwym, jakimś błędem, o którym lepiej nie mówić, dla drugich. Wszystkie te fenomeny stają się jasne, kiedy z kolei staniemy przed trzecią wielką zmianą polskiej psychologii: jest nią wzrost pacyfizmu w starszym społeczeństwie.
Program zgody z Rosją i walki z Niemcami narodził się w pismach Dmowskiego w pierwszych latach dwudziestego wieku. Jedyną i wyraźną racją tego programu była odwrotność, że się tak wyrazimy, obecnego kierunku Dońcowa. Dmowski chciał, przez lojalność wobec Rosji, doprowadzić do wojny między Rosją a Niemcami. W jaki sposób ten program, będący oczywistym manewrem taktycznym, mógł urosnąć do znaczenia idei narodowej, to pozostanie dla historii niewyjaśnioną zagadką. Faktem jest, że mimo powstania Polski, mimo rozbicia Rosji, mimo bolszewizmu, mimo kompletnej zmiany na terenie dawnej Austrii, mimo powstania i rozwoju nacjonalizmu ukraińskiego, program ten nie zmienił się ani na jotę. Zaskorupiał, skostniał i ślepy na nieustanną ewolucję stosunków, wdziera się do regionów, gdzie racja stanu nie ma nic do mówienia, do sentymentu.
Nacjonalizm dla nas i dla licznych odłamów Młodzieży Polskiej to nieustanna praca o wzrost znaczenia Polski w stosunku do innych narodów. Nacjonalizm to walka o stanowisko w hierarchii narodów i państw. Wystarczy cel ten jasno sobie uprzytomnić, aby zapytać, czy nacjonalizm polski pokrywa się z defetystycznym pacyfizmem, w jakim pławią się u nas zabytki zatęchłego przedwojnia, czy pokrywa się z pracą nad wzbudzeniem walk religijnych lub walki klas wewnątrz naszego państwa, jak to propaguje Legion Młodych, czy też może nacjonalizm polski kieruje nasze umysły w stronę wyprawy kijowskiej.
Zmiany zaszły w sytuacji faktycznej Ukraińców i w psychologii Polaków; każą nam wracać myślami do koncepcji wyprawy kijowskiej. Koncepcja kijowska jest jedyną, która mogła dać niepodległość Ukrainie, a mocarstwowość Polsce.
„Bunt Młodych” 8 (1935)