Zmusza nas dalej do nawiązania stałych politycznych stosunków z rządem i systemem, które stoją na przeciwległym od nas biegunie kultury, uspołecznienia i etyki publicznej, którym nigdy całkowicie zaufać nie będziemy mogli, a które nie pominą żadnej sposobności, aby wbrew uroczystym zapewnieniom nie przenieść swojej propagandy do naszego państwa.
Podpisując traktat, uznajemy formalnie ludzi stojących obecnie na czele Rosji, których dotąd uważaliśmy za uzurpatorów, jako legalnych władców i przedstawicieli tego kraju i dajemy my pierwsi w Europie międzynarodową inwestyturę, jako regularnemu rządowi, – otwierając przez to bolszewikom możność dostęp do innych państw europejskich. Umowa tranzytowa zmusza nas nawet do pośredniczenia w handlu zagranicznym bolszewii, łamiąc w ten sposób blokadę ekonomiczną, dotychczas nad nią zawieszona. Uczyniła to wprawdzie także Anglia, ale za cenę specjalnych i doniosłych korzyści ekonomicznych i handlowych, których nam traktat nie zapewnia.
Układ pokojowy stanowi wreszcie dokument rezygnacji nie tylko z historycznej misji cywilizacyjnej Polski na wschodzie – co może być uważane za dobro abstrakcyjne – ale z naszych niewątpliwych praw do wielkich obszarów, opanowanych przez wiekami zbiorowym, samorzutnym wysiłkiem społeczeństwa, pracą, masą i trudem użyźnionych dla naszej kultury, mowy i obyczajowości i pozyskanych i silnymi węzłami gospodarczymi związanych z państwem polskim. Jest to bolesny w tym w narodowym programie porozbiorowej walki i następstwo na rzecz doktryn i tendencji, któreśmy dotychczas odrzucali jako obce, niesłuszne z naszymi interesami.
Jeżeli dodamy, ze trwałość pokoju przedstawia się niejasno, a gwarancje wykonania jego warunków przez stronę przeciwną, za niezawodnie niewielkie, otrzymamy obraz najgorszego może traktatu jaki Polski zawierała kiedykolwiek z ościennymi państwami.
A jednak, nawet z pełną świadomością ciężkich strat, jakie ponosimy, uznajemy traktat ryski, jako konieczność wysuwającą się z ogólne sytuacji politycznej Europy i jako ważny postęp w rozwoju krystalizacji i organizacji polskiego państwa. Od podpisania traktatu Polska otrzymuje nareszcie zwartą i nieprzerwaną linię graniczną, której brak utrudniał nam zawsze, a często uniemożliwiał, każdą akcje na polu polityki zagranicznej. Teraz dopiero będziemy mogli spokojnie, systematycznie i bezpiecznie zagospodarować się na całym obszarze odnowionej Rzeczypospolitej w tej smutnej ale owocnej pracy poświęcić siły zużywane dotychczas dla obrony granic. Traktat nie daje nam wprawdzie możności przeprowadzenia natychmiastowej ogólnej demobilizacji, gdyż stosunki panujące w Rosji i dotychczasowe postępowanie rządu sowieckie zmuszają nas do nieustającej zbrojnej czujności na wschodzie – ale pozwala na znaczne zmniejszenie ciężarów wojskowych, co stanowi niezmiernie pożądaną ulgę dla skarbu państwa. Jest to zysk poważny i nieprzemijający.
Traktat, czyni w końcu zadość ogólnemu pragnieniu pokoju, które ogarnęło wszystkie ludy Europy, a u nas jest może silniejsze niż gdzieindziej, gdyż ohyda wojny i jej katastrofalne następstwo odczuliśmy dłużej i dotkliwiej, niżeli inne kraje Europu – i pozwala rozproszyć szerzoną i wyzyskiwaną przez naszych nieprzyjaciół legendę o wybujałym militaryzmie Polski, o naszych zdobywczych planach i niespokojnym nastroju naszego społeczeństwa.
Witamy zatem pokój ryski bez uniesienia, które byłoby nienaturalne, nawet bez radości, do której nie ma powodu, ale z tym poważnym uczuciem, żeśmy dobiegli kresu walki o niepodległość, której odzyskanie i utrwalenie zawdzięczamy przede wszystkim własnym siłom i własnym świadomie i nieskąpo niesionym ofiarom.
„Czas” 19 III 1921, nr 63, s.1.