Sowieckie zbrojenia moralne

Jan Stanisław Berson

Jan Stanisław Berson

1903-1940 (?), dziennikarz, publicysta „Gazety Polskiej” i „Głosu Prawdy”, autor tekstów poświęconych Rosji sowieckiej.

Znalezienie „złotego środka” w ocenie sowieckiego niebezpieczeństwa jest rzeczą bynajmniej nie łatwą. Zarówno w opinii polskiej, jak w opinii ogólnoświatowej istnieją pod tym względem „przypływy” i „odpływy”, uzasadnione nie tyle obiektywnymi danymi, ile głównie fluktuacjami nastrojów społeczeństwa, jeśli chodzi o Polskę – zaś doraźnym, zazwyczaj na bardzo krótką metę obliczonym interesem politycznym, jeśli chodzi o pozostały świat.

Jan Stanisław Berson

1903-1940 (?), dziennikarz, publicysta „Gazety Polskiej” i „Głosu Prawdy”, autor tekstów poświęconych Rosji sowieckiej.

Ten właśnie doraźny interes powoduje jednocześnie… przesadę norymberskich mówców w kierunku alarmistycznym i zgoła nie mniejszą przesadę szeregu społeczeństw zachodnich w dawaniu wiary pacyfistycznej frazeologii sowieckich mężów stanu. Istnieją poza tym (na szczęście niezbyt liczne) oświadczenia w rodzaju deklaracji czeskiego generała Łuża na manewrach czerwonej armii w Mińszczyźnie, który parokrotnie pasował wojsko sowieckie na „obrońców powszechnego pokoju”… Są to wszakże opinie „poza konkursem”, które nie wzbudzają zaufania nawet wśród wielu, bardzo trzeźwo na ogół myślących, rodaków deklaranta…

Zagadnienie niebezpieczeństwa sowieckiego jest niesłychanie wielostronne i wielopłaszczyznowe, zaś szczególnie jest ono skomplikowane dla Polski – bowiem dla nas jest niebezpieczeństwem nie tylko bolszewickim, lecz również rosyjskim, a zatem – niebezpieczeństwem podwójnym.

O ile bowiem niebezpieczeństwo mogące zagrażać nam od Zachodu jest natury wyłącznie wojskowej, o tyle wschodnie grozi poza tym zniszczeniem wszystkiego, co Polak ma najdroższego: ojczyzny, religii, honoru, godności osobistej i swobód obywatelskich.

Wschód kryje w sobie nie tylko możliwość militarnych usiłowań agresywnych, z czym oficjalne wydawnictwa „kominternow-skie” bynajmniej się nie kryją. W myśl tych planów – (całkowicie zresztą obłędnych, ale ujawnionych przez pisma, legalnie w Moskwie wychodzące) „sowietyzacja” Polski ma oznaczać rozbicie Rzeczypospolitej na „autonomiczne republiki socjalistyczne”: śląską, kaszubską, „zachodnio-białoruską” (Wileńszczyzna i Polesie) oraz „zachodnio-ukraińską” (Małopolska Wschodnia, Wołyń i „tradycyjna” Chełmszczyzna). To wszystko – poza sprowadzeniem robotnika i pracującego inteligenta do stopy życiowej bezrobotnego, przy bardzo wytężonej pracy i absolutnym uniemożliwieniu jakiegokolwiek, choćby najbardziej słusznego protestu, poza wprzęgnięciem polskiego chłopa w jarzmo „kołchoznej” pańszczyzny, już nie mówiąc o wyzuciu z wszelkiego dobytku ludzi, którzy cokolwiek posiadają.

Oto całokształt „programu – maksimum” naszego wschodniego sąsiada w stosunku do Polski, zaś fakt, że program ten bywa pomijany milczeniem przez urzędowe „Izwiestia”, zaś figuruje w pismach „kominternowskich”, bynajmniej nie powinien wpływać usypiająco na opinię polską. Zresztą nawet „Izwiestia” drukują z okazji cytowania przemówień dygnitarzy z „kominternu” lub białoruskich czy ukraińskich „premierów” oświadczenia o „okupowanej przez faszyzm polski zachodniej Białorusi i Ukrainie”, które to określenie wschodnich ziem Rzeczypospolitej godzi się w przedziwny sposób z zapewnieniami o wzajemnym braku pretensji terytorialnych pomiędzy Związkiem Sowieckim, a Polską.

Zresztą nawet oficjalna terminologia sowiecka, będąca pozornie bez zarzutu, posiada niesłychaną elastyczność. Tak więc, jeśli czasem w Sowietach piszą czy oświadczają, że „Związek Sowiecki w niczym nie zagraża niepodległości Polski” – to tego rodzaju enuncjacja nie pociąga za sobą wyraźnych zobowiązań, bowiem w razie potrzeby stosuje się na przykład formułkę, głoszącą, że „prawdziwa niepodległość polega na wyzwoleniu spod jarzma kapitalizmu”, co z kolei – w tłumaczeniu na nasz język – oznacza moskiewsko-bolszewicką niewolę.

Powyższy przykład bynajmniej nie jest wytworem złośliwej fantazji. Naczelny wódz czerwonej armii, marszałek Woroszyłow, przemawiając w kwietniu 1936 roku w Tyflisie z okazji obchodu 15-lecia sowietyzacji Gruzji, nie zawahał się powtórzyć słów Stalina z roku 1920, wedle których „tak zwana niepodległość tak zwanych niepodległych Polski, Finlandii, Gruzji i Armenii (dosłownie!) stanowi właściwie zależność od międzynarodowego kapitalizmu i imperializmu”. Konkluzję tyfliskiej mowy marszałka Woroszyłowa stanowiło twierdzenie, że… dopiero sowietyzacja przyniosła Gruzji „prawdziwą niepodległość”… co do czego mamy w Polsce aż nadto wyrobione zdanie. Natomiast polityczna wymowa publicznego zacytowania powyższych słów Stalina przez najwyższego sowieckiego dygnitarza wojskowego oraz przytoczenia tychże słów przez prasę moskiewską na czołowych miejscach grubym drukiem, nie podlega dyskusji: kierownicy państwa sowieckiego po dziś dzień uważają słowa te za nadal aktualne.

Tak samo nie powinna nikogo zwodzić stalinowska formułka o „budowie socjalizmu w jednym kraju”, która zupełnie błędnie bywa interpretowana, jako rzekoma rezygnacja z „rewolucji światowej”, czyli właściwie z sowietyzacji świata niebolszewickiego. Los, który w swych, nawet niezbyt ukrywanych marzeniach, gotują światu stalinowskie Sowiety, wcale nie różni się, jeśli chodzi o ostateczny rezultat, od marzeń Trockiego, określanego obecnie w kraju naszego wschodniego sąsiada mianem „wściekłego psa światowej kontrrewolucji”. Różnica pomiędzy „trockizmem”, a „stalinizmem”, polega jedynie na metodzie: to, co Trocki chciał robić „na wariata” – Stalin drobiazgowo przygotowuje, na najdogodniejszy dla Sowietów moment, przy czym na ten moment będzie cierpliwie czekał, choćby nawet, wnosząc ze słów kierownika „komsomołu” Kosariewa, przytoczonych w jednym z poprzednich rozdziałów, „walka o zwycięstwo socjalizmu w skali światowej” miała dopiero spaść na barki „młodego pokolenia bolszewików”.

Toteż niebezpieczeństwo grożące światu, zaś przede wszystkim Polsce, ze strony obecnego kierownictwa państwa sowieckiego jest bodajże groźniejsze – ale nie natychmiastowe, a w każdym razie mniej więcej obliczalne, pomimo, iż sądząc choćby z wydarzeń ostatniego roku na terenie sowieckim – procesy wulkaniczne za naszą wschodnią granicą bynajmniej nie wygasły.

Poza tym, wnosząc z zacytowanych powyżej, a powtórzonych przez marszałka Woroszyłowa w Tyflisie słów Stalina – jeśli sowieccy władcy „godzą się” od biedy z odmiennym ustrojem na Zachodzie – o tyle mają niewątpliwy „żal” do Polski i państw bałtyckich, wchodzących uprzednio w skład byłego imperium rosyjskiego, że nie zmieniły ustroju wraz z „ex-matuszką Rosją”. Jest to czynnik psychiczny, wynikający z tradycyjnego wielkorosyjskiego imperializmu, którego nie należy lekceważyć, ponieważ tradycje te w miarę kultywowania „sowieckiego patriotyzmu” odżywają ze zdwojoną siłą.

Wreszcie nie od rzeczy byłaby uwaga, że w pojęciu sowieckim sam fakt istnienia niepodległych państw narodowych, niegdyś przez Rosję podbitych, odgrywa co najmniej tak samo „rewolucjonizującą” rolę wobec narodów, które pod jarzmem sowiecko-rosyjskim pozostały, jak sam fakt istnienia „proletariac-kiego mocarstwa” ma wpływać „rewolucjonizująco” na „masy pracujące w świecie kapitalistycznym”. Wśród tych państw jedyna Polska stała się mocarstwem, co wywołuje respekt, ale bynajmniej nie wpływa na wzrost przyjaznych uczuć ze strony sowieckiej.

Tyle – jeśli chodzi o gatunek wschodniego niebezpieczeństwa.

Natomiast, jeśli chodzi o jego możliwości w chwili obecnej, o jego natychmiastowość, rzecz się ma nieco inaczej. Sytuacja wewnętrzna i gospodarcza w Sowietach, biorąc rzecz logicznie – nie pozwala naszemu wschodniemu sąsiadowi na żadne ryzykowne awantury, do których zresztą nie zmusza go dynamika gospodarczo-populacyjna tego kraju. Gdyby Sowiety chciały szczerze poprzestać na realizacji oficjalnie ogłoszonego przez nie celu: „budowy socjalizmu w jednym kraju” – to, mając niemal wszystkie surowce, własny nowy przemysł, olbrzymi wewnętrzny rynek zbytu w swym kolonialnym mocarstwie, zjednoczonym w „jednym kawale”, a ponadto znaczną nadwyżkę obszarów w stosunku do liczby swej ludności – to realizacja tego celu doprawdy wojny nie wymaga.

Ale te same dane posiadała dawna Rosja i… była jednym z najbardziej drapieżnych imperialistów. Rosja sowiecka również ma na sumieniu, jeśli mamy mówić o wyraźnym podboju, republiki kaukaskie, zaś o „mniej wyraźnym” – Ukrainę, Karelię, Krym i Mongolię Zewnętrzną. A poza tym zbroi się ponad wszelką miarę.

Stalinowskie słowa „ani piędzi cudzej ziemi nie chcemy, ale ani piędzi ziemi własnej nie oddamy” – też wymagają interpretacji choćby w sensie zapytania, co się uważa w głębi duszy za ziemię „własną”. Czy aby nie cały wytęskniony „przyszły światowy Związek Sowiecki”?

Jednak obecne kierownictwo Związku Sowieckiego składa się z realistów. Są to oczywiście fanatycy, ale raczej „fanatycy umysłu”, aniżeli „fanatycy serca”. Dlatego to w chwili obecnej pchnąć ich może do awantury albo jakaś katastrofa wewnętrzna, albo absolutnie stwierdzona słabość ewentualnego przeciwnika, którego wchłonięcie uszłoby całkowicie bezkarnie. Obydwa bieguny ewentualnego rozwoju sytuacji wewnętrznej w Sowietach: zarówno nadmierne powodzenie planów gospodarczych i zbyt wielkie postępy w dziedzinie konsolidacji politycznej – jak zbyt wyraźne załamanie się obecnego reżimu – zwiększają niebezpieczeństwo sowieckie. Sytuacja, której jesteśmy świadkami, będąca najwyraźniej stadium pośrednim pomiędzy sukcesem a katastrofą – wymaga od świata, a zwłaszcza od bezpośrednich sąsiadów, jedynie bacznej obserwacji, czujności i siły, siły nie tylko militarnej, lecz przede wszystkim wewnętrznej.

A więc przyszłość jest w olbrzymiej mierze w naszych rękach.

 

 

* * *

 

Jan Stanisław Berson (1903-1946) – pseudonim Otmar, dziennikarz, publicysta „Gazety Polskiej” i „Głosu Prawdy”. W latach 1932-1935 był korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej w Moskwie, skąd został wydalony w 1935 r. Zebrane w czasie pobytu w ZSRS doświadczenia wykorzystał w książkach Nowa Rosja. Na przełomie dwóch piatiletek (1933-1934), Minus Moskwa (Wołga – Kaukaz – Krym) (1935), Kreml na biało (1936), Sowieckie zbrojenia moralne (1937). Jego opisy rzeczywistości sowieckiej cieszyły się dużą popularnością, choć nie brakowało krytyków (należał do nich np. Jerzy Niezbrzycki – ps. Ryszard Wraga (1902-1968), sowietolog, w okresie międzywojennym współpracujący m.in. z „Buntem Młodych”) zarzucających mu uproszczenia i naiwność. W czasie II wojny światowej Berson zdołał opuścić Polskę i udać się przez Litwę do Skandynawii. Był korespondentem w czasie wojny fińsko-sowieckiej.

 

Prezentowany fragment pochodzi z książki Sowieckie zbrojenia moralne, Warszawa 1937, s. 148-153.

Sponsorzy:

Muzeum Historii Polski Patriotyzm Jutra

Dofinansowano ze środków MHP w ramach programu „Patriotyzm Jutra”

Teksty prezentowane na niniejszej stronie są dostępne na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej i Autorów tekstów.

Ilustracje, design: Stereoplan