Wywiad udzielony korespondentowi „Le Petit Parisien” (28 lutego 1920 r.)

Józef Piłsudski

Józef Piłsudski

Józef Piłsudski

(1867-1935), działacz niepodległościowy i socjalistyczny, jeden z najwybitniejszych polityków w dziejach Polski.

Bolszewicy zwrócili się do Polski z propozycjami po­kojowymi, a równocześnie swoje siły wojskowe, zwolnione wskutek pobicia tzw. armii białych z frontów wewnętrz­nych, przesuwali na front przeciwpolski. Musiało to wywo­ływać wrażenie chęci stwarzania w ten sposób nacisku na Polskę, przy czym robienie przez nich atmosfery pokojowej wywołało podejrzenia, że bolszewicy chcą zachwiać gotowość bojową Polski i zyskać na czasie potrzebnym im dla przerzu­cenia sił na nasz front. Na fakty te chciał Piłsudski zwrócić uwagę w wywia­dzie niżej przytoczonym, ogłoszonym w dzienniku paryskim „Le Petit Parisien” z 6 marca 1920 r., datowanym: „Warsza­wa 5 marca”, a podpisanym przez Roberta Vaucher’a, który na początku artykułu pisze, że był u Piłsudskiego 28 lutego 1920 r. Wywiad podajemy w przekładzie z oryginału fran­cuskiego.

Józef Piłsudski

Józef Piłsudski

(1867-1935), działacz niepodległościowy i socjalistyczny, jeden z najwybitniejszych polityków w dziejach Polski.

Wypowiedzenie się osobiste o pokoju jest dla mnie rzeczą bardzo delikatną. Sprawa jest zbyt paląca. Obecnie pra­cuje się usilnie nad jej rozwiązaniem. Oświadczenia, które był­bym w stanie panu złożyć, mogłyby narazić na niepowodzenie postanowienia rządu albo im zaszkodzić. Dopóki te postano­wienia nie będą ogłoszone, muszę zachować milczenie, jakie mi nakazuje powaga spraw rozpatrywanych obecnie. Tym nie mniej mogę panu powiedzieć, że Polska chce pokoju, gdyż była zawsze usposobiona pokojowo. Daje tego dowód, nie odrzuca­jąc dyskusji na temat proponowanego jej pokoju. Polska dla zasady nie chce odmówić swego udziału w rokowaniach. Ale nie przestanę tego powtarzać, że nigdy nie będziemy mogli, ani chcieli zgodzić się na pertraktacje pod jakąkolwiek groźbą. Pierwotnie sądziłem, że bolszewicy mogliby pertraktować z nami pokojowo, bez ukrytych intencji. Chciałem również, żeby Polska wszczęła rokowania pokojowe bez ukrytych inten­cji, grając w otwarte karty. Nie chciałem wyzyskać naszej ko­rzystnej sytuacji, opierając argumenty na sile oręża. Nie chcia­łem pokoju, narzuconego przez nasze armaty i bagnety. Nie­stety to, co mogę dostrzec u bolszewików, nie robi na mnie wrażenia, że można by mówić o pokoju mającym podkład po­kojowy, ale przeciwnie – o pokoju, który bolszewicy chcą wy­drzeć groźbą pięści, jak to uczynili z Estończykami[1]. Gdy mi przykładają nóż do gardła, doznaję uczucia przykrego. Otóż nie jestem człowiekiem, którym można rozmawiać w ten sposób. I ja potrafię mówić stanowczo i rozgniewać się, o ile kto chce narzucić mi swą wolę groźbami. Pewien jestem, że cała Polska podzieli moje zdanie. Gotowi jesteśmy pertraktować, ale odrzucamy wszelkie pogróżki jak najenergiczniej. Nigdy nie zawrzemy pokoju pod naciskiem pogró­żek. Albo pokój istotny, przyjęty dobrowol­nie, albo wojna.

Wiem, że bolszewicy koncentrują znaczne siły na na­szym froncie. Popełniają błąd, myśląc, że mogą nas w ten spo­sób zastraszyć i postawić nam rodzaj ultimatum. Nasze wojsko jest gotowe. Pokładam w nim najzupełniejsze zaufanie. Wiem, że gdyby mu grożono, mogłoby ze swej strony również grozić.

Nie obawiam się bynajmniej słynnej propagandy bolsze­wickiej, z której niektórzy robią straszaka. Nie wywiera ona wpływu na Polskę. Może ona najwyżej wywołać tu lub tam lokalne zaburzenia; ale niezdolna jest wzniecić ogólnego ru­chu rewolucyjnego dla tej prostej racji, że znajdujemy się zbyt blisko Rosji. My właśnie, jako sąsiedzi Republiki Sowieckiej, mogliśmy bardzo dokładnie zdać sobie sprawę z wyników do­świadczeń komunistycznych. W Polsce nawet ludzie – żeby nikogo nie obrazić, powiedzmy – najbardziej radykalni, są przerażeni otchłanią, w jaką bolszewizm wtrącił Rosję. Zdają sobie z tego sprawę. Należy więc strzec się pójścia za tym przy­kładem.

Propaganda bolszewicka może wyzyskać w pewnych chwilach niezadowolenie z bolączek wewnętrznych, trudnych do uniknięcia w obecnym położeniu gospodarczym, ale nie może narzucić ustroju komunistycznego. Narody europejskie, bardziej oddalone od ogniska bolszewickiego, mogą jeszcze wierzyć w piękno ustroju wprowadzonego przez Lenina. My zaś, którzy oceniamy go z bliska, mamy o nim zdanie wyro­bione. Przerażeni jesteśmy okropną sytuacją, wytworzoną w Rosji przez bolszewizm.

Wiemy dobrze, że Rosja nigdy nie będzie mogła dostar­czyć Europie zboża, którego, jak mówią, od niej się spodzie­wają. Gdy się ma zboże, nie umiera się z głodu. Tymczasem w większości guberni sowieckich dosłownie umiera się z głodu. Ludność maleje w sposób nie do wiary. Oficjalne dane statystyczne, które właśnie otrzymałem, wykazują, że w ciągu tylko roku ubiegłego zaludnienie pewnych prowincji zmniej­szyło się o 13%. Na całym obszarze republiki Sowiety podają zaludnienie w wysokości 4.000.000 robotników i zaludnienie w wysokości 10.000.000, składające się z robotnic i dzieci, tj. rodzin bezdzietnych lub o jednym tylko względnie dwojgu dzieciach. Śmiertelność wśród dzieci jest taka, że jedno całe pokolenie zanika, jako ofiara socjalistycznych doświadczeń Lenina i Trockiego. Jeżeli Rosja chce w dalszym ciągu prze­prowadzać te zgubne doświadczenia, to jej rzecz. Polska nato­miast nie zgodzi się nigdy, ażeby pójść dobrowolnie na śmierć, starając się również skosztować komunizmu. Teraz, gdy jesteś­my wolni, zbyt przywiązani jesteśmy do życia, ażeby narażać się na jego utratę dla pustych urojeń.

 

Chciałem zapytać Pana Naczelnika, co sądzi o poli­tyce Koalicji w stosunku do Rosji, o ile przypuścić, że polityka taka istnieje, co widziane z Warszawy wydaje się nam bar­dzo problematyczne.

Generał zachmurzył się, unikając wypowiedzenia się. Jak mi powiedział, nie chciał użyć gorzkich słów.

 

Najgorszą rzeczą w polityce, jest polityka zygzaków.

Polska nie może się do tego przystosować, jest to niemoż­liwe. W swym położeniu geograficznym musi być przewidu­jąca i nie może prowadzić polityki o linii zmiennej.

 

Przybycie do Warszawy pełnomocników Państw Bałtyc­kich[2] jest wypadkiem zbyt ważnym, ażebym nie zapytał gen. Piłsudskiego o jego zdanie.

 

Nie chcemy – odpowiedział mi – wszczynać roko­wań z Rosją, nie znając zdania, ani poglądu na te sprawy tych wszystkich, którzy są zainteresowani w kwestii rosyjskiej. Li­twa nie uczestniczy w konferencji, gdy nie ma granicy wspól­nej z Rosją Sowiecką i sprawy pokoju lub wojny nie mają dla niej istotnego znaczenia. Konferencja w Warszawie jest pierw­szym krokiem na drodze do zbliżenia się państw wschodnich. Polska odzyskuje swą rolę historyczną.

 

Gdy wstałem, żeby się pożegnać, Naczelnik Państwa po­wiedział mi jeszcze, podkreślając każde słowo:

 

Zaznaczam raz jeszcze, że nie zgodzimy się nigdy na wszczęcie rokowań pokojowych pod groźbą czerwonej armii. Jestem pewien swoich wojsk i nie obawiam się żadnej napaści.

 

za: Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, Warszawa 1937, tom V, pod red. Kazimierza Świtalskiego

[1] Estonia pierwsza z państw bałtyckich zawarta pokój z Rosją sowiecką dnia 2 lutego 1920 r.

[2] Rząd polski zaprosił w tym czasie reprezentantów państw są­siadujących z Rosją na konferencję w Warszawie.

Sponsorzy:

Muzeum Historii Polski Patriotyzm Jutra

Dofinansowano ze środków MHP w ramach programu „Patriotyzm Jutra”

Teksty prezentowane na niniejszej stronie są dostępne na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej i Autorów tekstów.

Ilustracje, design: Stereoplan