Rosyjski imperializm święci triumfy, jak za czasów Piotra I. Znów Rosja walczy o Bałtyk i wybrzeża morza Czarnego, a przeciwnicy są ci sami, co i wtedy: Rosja, Ukraina i Szwecja, od której Cziczerin żąda wysp Alandzkich. Podobnie jak przed dwustu laty, przypatruje się Europa tej walce bezradnie i bez zrozumienia.
„Dopiero po wielu latach zrozumiano, co znaczy zwycięstwo Piotra I dla Europy – po Połtawie (1709), założenie Petersburga, zdobycie Finlandii (1809), podział Polski i Ukrainy, po obronie Bałkanu przed rosyjskim apetytem przez wojska skoalizowane (1853) i gdy angielskie armaty musiały wstrzymać zwycięski marsz rosyjski przed bramami Konstantynopola. Wypadki obecnie rozwijają się znacznie szybciej. Dwuwiekowe dzieje chcą Rosjanie w dwu latach powtórzyć, z bronią w ręku i przy pomocy półdzikich ludów Azji ogłaszają I świętą wojnę „zgniłemu zachodowi”.
„Mimo to, zachód nie zdaje sobie sprawy z nowego niebezpieczeństwa. Mówi się o polskim imperializmie, jakby Polska nie miała równych praw do Białej Rusi, jak Rosja – i jakby i bez ofensywy Piłsudskiego Rosja nie była zaczepiła bez powodu swego zachodniego sąsiada, jak to uczyniła również z Ukrainą. Mówi się o reakcyjnym spisku przeciw Rosji, i nie ma się odwagi przyznać, że czyny polsko-ukraińskich wojsk na wschodzie, to obrona prawdziwych interesów zachodniej demokracji przed skorumpowanym, na pół barbarzyńskim samodzierżawiem sowieckim. Zapomina się, że walka rosyjska o zwycięstwo trzeciej międzynarodówki w Europie stanowi stadium rozwojowe stałej wojny dwóch światów, którą głosili starzy rosyjscy słowianofile i którą z przerażeniem przeczuwali Leibnitz i Renan, wojny, którą rozpoczęli moskiewscy carowie, marzący o „Moskwie, trzecim Rzymie” – i którą prowadzą bolszewicy w imieniu tej samej Moskwy, stolicy trzeciej międzynarodówki, wojny rosyjskiego mesjanizmu ze „zgniłym zachodem”.
Decyduje się Europa na układy z bolszewikami, złudzona przez bezczelną agitację płatnych i niepłatnych agentów Trockiego za granicą, nie pomnąc o cynicznych słowach Lenina, że republika sowiecka zawdzięcza ocalenie od zbrojnego pogromu niezgodzie wśród swoich nieprzyjaciół. Najgorsze to, że Europa wierzy w trwały pokój z Rosją, wierzy, że gdy się wyda Rosji Ukrainę i część Polski, to ta zrezygnuje dobrowolnie z dalszej ekspansji i nie wyciągnie rąk poza Karpaty, po Besarabię, a może i po Konstantynopol.
Jest jasnym, że okoliczności są nieraz silniejsze od woli narodów. Tak stało się z Francją w roku 1871, z Węgrami 1849, z Bułgarią 1878, było to jednak złożenie broni przy zachowaniu zasadniczych linii polityki zagranicznej, gdyż narody te zdawały sobie sprawę z niedającego się złagodzić przeciwieństwa w stosunku do wroga. Europejski zachód nie ma świadomości tego antagonizmu między Rosją przepojoną duchem mesjanizmu a zachodem, z antagonizmu, z którego zdawali sobie sprawę Leibnitz i Renan, Napoleon (w jego słynnym zdaniu, te „od lat Europa będzie republikańska lub kozacka”, należy pierwsze słowo zamienić na „demokratyczna”, a drugie na „bolszewicka”). Rosyjska polityka mocarstw zachodnich o niemożność doprowadzenia do porozumienia między przeciwnikami sowietów – czego tak obawiał się Lenin – to nieumiejętność zażegnania drobnych konfliktów między państwami kresowymi, a objawy tego to Prinkipo, Denikiada, opuszczenie Polski, niezrozumiała polityka w stosunku do Ukrainy. Doprowadziła ta polityka do obecnego chaosu we wschodniej Europie. I obecnie nie doprowadzi do praktycznych rezultatów. Z przykładu Turcji (Kemal) można wnioskować, do czego ta polityka doprowadzi w Polsce. Nie można wątpić, że Ukraina przejdzie nad uchwałami w Spa do porządku tak samo, jak konferencja przeszła nad nią do porządku. Rezultatem zainaugurowanej w Spa polityki – obok chaosu na wschodzie – będzie wzrost poczucia siły w rządzie sowieckim, a to się odbije na zachodzie szybciej, niż się tego spodziewają. Jeżeli jednak liczy się na powrót do dawnego stanu w Rosji (co nie jest wykluczone), to mocarstwa zachodnie będą jeszcze bardziej oddalone od swego celu, gdyż niepodobieństwem jest niezbędne dla świata nawiązanie stosunków ekonomicznych z krajami byłego imperium rosyjskiego, bez utworzenia z nich samodzielnych państw.
Europa daje się ponosić wypadkom i sztuczkom dyplomacji sowieckiej ku nieznanej przyszłości, a winna przecie nie spuszczać z oka nieuniknionej walki i nie gubić wśród wahnień codziennej polityki wielkiego celu politycznego (przykładem są tu Rosjanie). Prowadzi ona politykę przypadkową, która zemści się nie tylko na nieszczęsnych jej twórcach!
„Kurier Lwowski”, 7 sierpnia 1920 r.