Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920 – alternatywy i konsekwencje? (Głos w ankiecie dwumiesięcznika „Arcana”)

Piotr Łossowski

Piotr Łossowski

Wieloletni pracownik Instytutu Historii PAN, członek korespondent PAU, wykładowca Collegium Civitas, autor m.in.: Żołnierze minionych lat (1969), Po tej i po tamtej stronie Niemna: Stosunki polsko-litewskie 1883–1939 (1985), Dyplomacja polska 1918–1939 (2001).

Ankieta rozpisana przez Redakcję „Arcanów” w związku z 80. rocznicą wojny 1920 r. jest trafnie wybrana i na czasie. Bowiem wokół tamtych wydarzeń nagromadziło się sporo pytań, na które warto szukać odpowiedzi. W tym wypadku historia może być wielce pomocną nauczycielką życia.

Piotr Łossowski

Wieloletni pracownik Instytutu Historii PAN, członek korespondent PAU, wykładowca Collegium Civitas, autor m.in.: Żołnierze minionych lat (1969), Po tej i po tamtej stronie Niemna: Stosunki polsko-litewskie 1883–1939 (1985), Dyplomacja polska 1918–1939 (2001).

Pytanie pierwsze  –  czy w końcu 1919 r. nie należało się dogadać z Rosją sowiecką i tym samym zakończyć tlejący konflikt na Wschodzie i uniknąć w następstwie groźnej i niszczącej wojny 1920 roku? Odpowiedź wydaje się prosta. Zakończenie wojny z bolszewikami jesienią 1919 r. nie było ani celowe, ani możliwe.

Przede wszystkim dlatego, iż partner sowiecki nie był wiarygodny. Nic nie znaczyły dla niego normy prawa międzynarodowego, czy dane obietnice. Oczywiście, rząd polski wówczas, w 1919 r., nie dysponował tą wiedzą, tym doświadczeniem, jaką zyskaliśmy po latach w stosunku do ZSRR. Ale i wówczas coś niecoś można było już wiedzieć. Można było zdawać sobie sprawę, iż podpisane przez sowietów porozumienie nie wiele dla nich znaczą. Istniał już przecież przykład traktatu sowiecko-niemieckiego z marca 1918 r. Gdy tylko zmieniła się koniunktura polityczna, gdy Niemcy stanęły w obliczu klęski  –  rząd sowiecki natychmiast zerwał porozumienie. Ktoś może powiedzieć, że Niemcy narzuciły sowietom traktat w Brześciu. To prawda. Ale można było przypuszczać, że również układ zawarty całkowicie dobrowolnie rząd sowiecki natychmiast może złamać, gdy tylko zmieni się układ sił, zaistnieje nowa sytuacja polityczna.

Wydaje się, że nasze ówczesne elity polityczne i środowiska opiniotwórcze, podobnie zresztą jak i w innych krajach, nie do końca zdawały sobie sprawę z charakteru i głębi przemian, jakie zaszły w Rosji w rezultacie rewolucji bolszewickiej. Oceniano przede wszystkim, iż zapanował tam chaos i anarchia. Nie w pełni natomiast dostrzegano, że kształtuje się tam ustrój, który różni się zasadniczo od istniejących dotychczas porządków, a które cechował ukształtowany przez historię ład. Nie widziano dostatecznie ostro (z pewnymi jednak wyjątkami), że w Rosji zwyciężył system o niebywale zbrodniczym charakterze, który nie cofnie się przed żadnym przestępstwem.

Przywódcy Rosji sowieckiej nawet tego nie ukrywali. Lenin wyznał, że „Dyktatura proletariatu jest niczym innym jak władzą opartą na sile i absolutnie nie ogranicza jej żaden rodzaj prawa i żadna reguła”. Wtórował mu Lew Trocki: „Dyktatura partii komunistycznej utrzymuje się dzięki zastosowaniu wszelkich form przemocy”. Jak trafnie podkreśla ks. prof. Roman Dzwonkowski w swej książce o historii Kościoła katolickiego w ZSRR: „W nowej komunistycznej moralności życie osoby ludzkiej przestało się liczyć. Terror i ludobójstwo zostało przez Lenina i wyznawców komunizmu ideologicznie uzasadnione i zaaprobowane jako metoda osiągnięcia celów wytkniętych przez partię i zasady nowego ustroju”. Przerażająca była już wówczas liczba ofiar czerwonego terroru w Rosji. Tylko w 1918 r. zamordowano m.in. 16 biskupów prawosławnych i około 3 tys. duchownych.

Tak więc wykluwał się nowy system władzy, którego ówczesna Europa nie znała, nie rozumiała. I właśnie wykorzystując tę niewiedzę i niewiarę bolszewicy konsekwentnie umacniali swe pozycje w samej Rosji, nie porzucając jednocześnie myśli o przeniesieniu rewolucji na inne kraje.

W tym kontekście nasuwa się drugie pytanie. Czy przyjęta przez rząd polski polityka wobec toczącej się w Rosji wojny domowej była jedynie słuszna i korzystna dla Polski? Wychodziliśmy z założenia, żeby się nie mieszać w sprawy rosyjskie. Przykład nieudanej interwencji Aliantów mógł dodatkowo zniechęcać. Rząd polski prowadził sondaże, podtrzymywał mniej lub bardziej luźne kontakty z walczącymi stronami. Jednak mimo sugestii płynących z Paryża nie chciał się zaangażować po stronie „białych”. Co więcej, jesienią 1919 r. podjęte zostały w Mikaszewiczach rozmowy z przedstawicielami bolszewickimi, które nie doprowadziły wprawdzie do formalnego zawieszenia broni, lecz mogły upewnić sowietów, iż strona polska aktywnie i na większą skalę nie wystąpi przeciwko nim.

A był to czas, kiedy wojna domowa w Rosji zbliżała się do punktu szczytowego, przełomowego. Dywizje gen. Denikina prowadziły szeroko zakrojoną ofensywę na północ. Po zajęciu Kijowa podjęły marsz na Moskwę. Obie strony gromadziły ostatnie siły do decydującej bitwy, która mogła rozstrzygnąć o losach wojny.

Warto zastanowić się, czy strona polska nie powinna była w tym momencie postąpić inaczej, i szukać odpowiedzi, oczywiście hipotetycznie, jakie by to mogło mieć dla nas następstwa.

Z punktu widzenia czysto wojskowego, nawet stosunkowo niewielkie działanie, uzgodnione wszakże i zgrane operacyjnie z Denikinem, mogło wpłynąć na przebieg wypadków. Niepewność co do zachowania wojska polskiego uniemożliwiłaby dowództwu sowieckiemu uformowanie od strony zachodniej jednej z grup, które uderzyły na skrzydła nacierających wojsk „białych”. W wypadku wystąpienia polskiego siły bolszewickie na obszarze pomiędzy wojskami „białych” Rosjan, a wojskami polskimi znalazłyby się w potrzasku. Wówczas i ogólne kontruderzenie Czerwonej Armii mogłoby mieć zupełnie inny przebieg. A wtedy prawdopodobnie siły przeciw bolszewickie osiągnęłyby cel swej ofensywy  –  Moskwę.

I tu przejdźmy do rozważań, jakie to mogłoby mieć następstwa dla Polski. Przyjęte jest w naszej literaturze, uchodzi to niemal za pewnik, iż zwycięstwo „białych” byłoby niekorzystne dla Polski, gdyż oznaczałoby odrodzenie imperialnej polityki rosyjskiej w stosunku do naszego kraju. Wszakże, czy na pewno tak byłoby?

Przypomnijmy, iż gen. Denikin i funkcjonujące przy nim władze cywilne w sprawie stosunku do Polski odwoływały się do uchwały Rządu Tymczasowego z marca 1917 r., proklamującej jej niepodległość: z pewnymi, jak wiadomo, ograniczeniami. Tu dodać warto, iż rząd rosyjski  –  a są to sprawy mniej znane  –  w swej działalności legislacyjnej w sprawach polskich poczyni! i dalsze kroki. Wziąć można dla przykładu dekret Rządu Tymczasowego z 2/15 września 1917 r., który znosił w Rosji prawa krępujące Kościół katolicki. Dekret zezwalał m.in. na nawiązanie bezpośrednich kontaktów ze Stolicą Apostolską. Biskupi stawali się wolni w wykonywaniu swej jurysdykcji, w szczególności w organizowaniu i prowadzeniu szkól duchownych. Dopuszczona została nauka religii w ojczystym języku uczniów. Wolności udzielone Kościołowi katolickiemu rozciągały się na wszystkie jego obrządki i tym samym dozwolona została unia. Były to postanowienia ważne i daleko idące, mogące świadczyć, iż zrywano coraz wyraźniej z polityką caratu w sprawie polskiej.

Najważniejszym krokiem na drodze przemian  demokratycznych w Rosji było wybranie Zgromadzenia Ustawodawczego. Jego skład mógł zapowiadać, że reformy demokratyczne będą kontynuowane. Na przeszkodzie stanęły jednak działania bolszewików, którzy po przechwyceniu władzy, jak wiadomo, rozpędzili Konstytuantę. Oczywiście, można przyjąć, iż po zwycięstwie nad bolszewikami generałowie zechcieliby zerwać z przeobrażeniami 1917 r. i przywrócić monarchię. Jednak biorąc pod uwagę ogrom przemian i głębię wstrząsu, który przeżyła Rosja, byłoby to mało prawdopodobne.

Dla Polski zawsze najbardziej groźne i niebezpieczne było zbliżenie rosyjsko-niemieckie. Tradycja ta znalazła swe powtórzenie w porozumieniu bolszewicko-niemieckim w Rapallo. Natomiast Rosja antybolszewicka orientowała się na mocarstwa zachodnie, swych byłych sojuszników w wojnie światowej. A w stosunkach rosyjsko-niemieckich wojna zasiała głęboką niechęć i nieufność.

Tymczasem Polska od momentu odzyskania niepodległości zdołała już okrzepnąć, scalała swe ziemie rozdarte przez rozbiory. W sensie wojskowym reprezentowała siłę, z którą Rosja musiałaby się liczyć. Oczywiście otwartym pozostaje pytanie, jaka granica mogła być ustanowiona między dwoma państwami. Trudno dać na to jednoznaczną odpowiedź. 8 grudnia 1919 r. Ententa jako bezsprzecznie polskie określiła ziemie położone na zachód od linii biegnącej od Niemna pod Grodnem do Bugu i dalej nurtem tej rzeki. Ale ważyłyby i fakty dokonane, obecność wojsk polskich dalej na wschodzie. Zapewne prawdziwa Rosja byłaby partnerem trudniejszym w negocjacjach o granicę, niż myślący w kategoriach rewolucji światowej bolszewicy. Można jednak sądzić, iż Polska zdołałaby obronić swe postulaty terytorialne.

W ówczesnej Polsce było wielu ludzi, którzy z utęsknieniem oczekiwali upadku bolszewizmu w Rosji. Wiązali z tym nadzieje przede wszystkim na rozwój współpracy gospodarczej z Rosją, która mogła mieć dla Polski, dla jej nastawionego na rynek wschodni przemysłu, ogromne znaczenie. Występując wobec Rosji jako równorzędny partner, broniąc swych interesów – jednocześnie moglibyśmy wobec niej zamanifestować otwartość i chęć współpracy. Liczyłby się też niewątpliwie fakt udzielenia pomocy w przełomowej chwili.

A w perspektywie dalszej? Zlikwidowanie bolszewizmu miałoby olbrzymie znaczenie dla całej Europy i świata. Dla wielu milionów ludzi zaoszczędzone zostałyby te niewyobrażalne cierpienia, które stały się ich udziałem w XX wieku. Również i Polska nie miałaby na wschodzie najgorszego z możliwych sąsiadów, który nie zaoszczędził jej agresji i dominacji trwającej przez kilka dziesięcioleci.

Rzecz oczywista przedstawiony powyżej scenariusz jest hipotetyczny, więcej w nim znaków zapytania niż łatwych odpowiedzi. Warto jednak zastanawiać się, weryfikować naszą przeszłość. Dostrzegać różne możliwości rozwiązań, różne warianty przebiegu wypadków, a nie tylko powtarzać tradycyjne oceny, które jednak zaczynają inaczej wyglądać w miarę jak spoglądamy na nie ze zwiększającej się perspektywy czasu. Wypowiedź tę, ujmującą wydarzenia w olbrzymim skrócie, skonstruowałem dla pobudzenia dyskusji. Pragnąłem wskazać, że jest jeszcze w naszych dziejach sporo wydarzeń, nad którymi warto się zastanowić, starać się je głębiej i wszechstronniej rozpatrzeć, nie zawsze trzymając się utartych schematów i ocen.

 

Twórcy strony dziękują redakcji pisma „Arcana” za zgodę na przedruk.

Sponsorzy:

Muzeum Historii Polski Patriotyzm Jutra

Dofinansowano ze środków MHP w ramach programu „Patriotyzm Jutra”

Teksty prezentowane na niniejszej stronie są dostępne na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej i Autorów tekstów.

Ilustracje, design: Stereoplan