Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920 – alternatywy i konsekwencje? (Głos w ankiecie dwumiesięcznika „Arcana”)

Aleksandra Leinwand

Aleksandra Leinwand

Pracownik naukowy Zakładu Historii Europy Wschodniej i Studiów nad Imperiami XIX i XX wieku, Instytutu Historii PAN.  Autorka m.in.:  Sztuka w służbie utopii. O funkcjach politycznych i propagandowych sztuk plastycznych w Rosji Radzieckiej lat 1917–1922 (1998), Czerwonym młotem w Orła Białego. Propaganda sowiecka w wojnie z Polską 1919–1920 (2008).

Osiemdziesiąt lat, to zdawałoby się okres dostatecznie długi, by można było zdobyć się na dystans wobec omawianych wydarzeń. Jednak emocje lat 1919-1920 wciąż wpływają na nasze oceny, o czym warto pamiętać zastanawiając się nad tzw. wyprawą kijowską.

Aleksandra Leinwand

Pracownik naukowy Zakładu Historii Europy Wschodniej i Studiów nad Imperiami XIX i XX wieku, Instytutu Historii PAN.  Autorka m.in.:  Sztuka w służbie utopii. O funkcjach politycznych i propagandowych sztuk plastycznych w Rosji Radzieckiej lat 1917–1922 (1998), Czerwonym młotem w Orła Białego. Propaganda sowiecka w wojnie z Polską 1919–1920 (2008).

Józef Piłsudski dobrze znał Rosję, nigdy jej nie lekceważył i rozumiał, jak wielkie zagrożenie stanowi ona dla Polski. Nie znaczy to, iżby nie doceniał niebezpieczeństwa niemieckiego. Zdawał jednak sobie sprawę, że na Zachodzie głos rozstrzygający w kwestii polskich granic mają mocarstwa. Tylko na Wschodzie widział możliwość, a nawet konieczność, aktywnego działania. Uważał, że Polska może i musi samodzielnie (choć wspólnie z nowymi sojusznikami ze Wschodu) wytyczyć swoje wschodnie granice. W przeciwieństwie do zabiegów dyplomatycznych wokół pozostałych rubieży, na wschodzie rzecz się miała dokonać manu militari Piłsudski wiedział, że drogą pokojową nie osiągnie zamierzonych celów. Nie żywił co do Rosji żadnych złudzeń, tak charakterystycznych np. dla wielu ludzi Zachodu. Rozumiał, że z punktu widzenia interesów Polski, żadna Rosja nie jest „lepsza”. Ani tzw. biała, ani bolszewicka. Imperializm rosyjski, niezależnie od jego barwy, zawsze będzie dla Polski groźny. Toteż założeniem wschodniej polityki Józefa Piłsudskiego było osłabienie Rosji. Miało się to dokonać poprzez stworzenie niezależnych państw „buforowych” oddzielających Polskę od Rosji. Naczelnik Państwa jako człowiek czynu był zdecydowany swe koncepcje wprowadzić w życie. Wbrew temu, co mu nieraz zarzucano, Piłsudski myślał realistycznie. Przywiązanie do Kresów i sentymenty, których nigdy nie ukrywał, nie przeszkodziły mu w trzeźwej ocenie sytuacji. Moment rozpoczęcia akcji na wschodzie świadczy o chłodnej kalkulacji i braniu pod uwagę rozmaitych czynników (jak stanowisko mocarstw zachodnich, sytuacja na froncie wojny domowej w Rosji). Można przypuszczać, iż Piłsudski zaplanował sobie taki oto scenariusz: bolszewicy pobiją „białych” Rosjan, a następnie Polska pobije Rosję „czerwoną”, osłabioną długotrwałą wojną.

Naczelnik Państwa, jak wyżej powiedziano, nie ufał żadnej Rosji, z jednym wyjątkiem. Była nim Rosja demokratyczna, która miała narodzić się za sprawą dyplomatycznych zabiegów, a naprawdę istniejąca jedynie w wizji Piłsudskiego. A więc nie Rosja Kołczaka-Denikina, nie Lenina-Trockiego, lecz „trzecia” Rosja uosabiana przez Sawinkowa i Czajkowskiego. Jak wiadomo, te nadzieje miały okazać się złudne.

Precyzując sposób realizacji koncepcji federacyjnej, Piłsudski postawił na Ukrainę. (Celowo pomijam tu ważną kwestię Litwy i Białorusi). Zdawał sobie sprawę, że „czułym punktem” Rosji nie jest Moskwa, ale Kijów. „Bez Ukrainy Rosja będzie zagrożona głodem, a groźby niepodległej Ukrainy nie będą mogli zaryzykować i będą musieli pójść na walną rozprawę.” Ponadto Naczelny Wódz umiał wyciągnąć wnioski z klęski Napoleona i nie zamierzał podejmować wyprawy na Moskwę. Na przełomie roku 1919 i 1920 nastąpiło ostateczne doprecyzowanie polskich planów na Wschodzie.

Wschodnia wizja Piłsudskiego (i jego współpracowników) to jedno; odrębną kwestią jest wybór czasu, w którym miała nastąpić jej realizacja. Naczelnik Państwa nie ryzykował podjęcia działań na Wschodzie przed podpisaniem traktatu wersalskiego, gdyż wiedział, że mogłoby to zaszkodzić polskim interesom w Paryżu. Po drugie, myśląc o antybolszewickim sojuszu z Petlurą, wiedział, że najpierw trzeba rozstrzygnąć pozytywnie dla Polski kwestię Galicji Wschodniej. Rozstrzygnięcie owo na płaszczyźnie militarnej nastąpiło na przełomie lipca 1919 r., ale Piłsudski dopilnował również, by Ukraina kijowska zgodziła się na pozostawienie po stronie polskiej Galicji Wschodniej po Zbrucz i zachodniego Wołynia po Styr. Trzecią sprawą (by wymienić tylko niektóre istotne czynniki) było czynne wsparcie walczących z bolszewikami wojsk Denikina. O udzielenie przez Polaków pomocy carskiemu generałowi nalegali zachodni sojusznicy, zwłaszcza Francja. Ale Piłsudski stanowczo się na to nie zgodził. W sierpniu-wrześniu 1919 r. nie uderzył na Mozyrz, co mogłoby znacząco pomóc Denikinowi. Uważał, że nie jest polską racją stanu wspieranie „białego” generała uparcie trwającego przy idei „niedielimoj” Rosji i negującego polskie aspiracje na Kresach. Toteż zarówno rozmowy z przedstawicielami Denikina, jak i poufne rokowania z bolszewikami w Mikaszewiczach (październik-listopad 1919 r.) nie mogły mieć większego znaczenia. Te drugie m.in. dlatego, że jak już była o tym mowa, Piłsudski nie ufał „czerwonej” Rosji.

I tu dochodzimy do fundamentalnego pytania, czy nie należało zamknąć konfliktu zbrojnego na wschodzie w 1919 r. i czy było to w ogóle możliwe.

Rosja sowiecka od końca 1919 r. intensywnie prowadziła „ofensywę pokojową”. Były to nie tylko propozycje skierowane do rządu polskiego, ale też (a może, przede wszystkim) enuncjacje obliczone na pozyskanie opinii europejskiej. Ta opinia to elity polityczne oraz robotnicy – zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie. Jeśli Piłsudski nie wierzył w sowieckie zapewnienia o pragnieniu trwałego pokoju z Polską, to wynikało to nie tylko z jego podejrzliwości. Dobrze wiedział, że przeciwnik wysuwając propozycje pokojowe jednocześnie intensywnie przygotowuje się do wojny. Polski wywiad donosił regularnie o wzroście liczby oddziałów Armii Czerwonej na froncie przeciw polskim. 1 stycznia 1920 r. były tam 4 dywizje i 1 brygada, a 1 kwietnia już 14 dywizji i 3 brygady. Stan w przededniu wyprawy kijowskiej wynosił 20 dywizji i 5 brygad. Trudno chyba było się łudzić, że koncentracja wojsk na taką skalę miała na celu jedynie zastraszenie Polaków. Z rozmiarów przygotowań Kremla do wojny z Polską zdawano sobie sprawę nie tylko w sztabie Wojska Polskiego. Przykładem niech będzie fragment pisma, które zostało skierowane w styczniu 1920 r. przez Towarzystwo Straży Kresowej na ręce na ręce prezesa organizacji „Doraźna pomoc dla Wilna i Lwowa”: „Po upadku Denikina i Kołczaka, bolszewicy nas mają przed sobą jako głównego wroga. Jest rzeczą pewną, że na wiosnę gotuje się duża ofensywa bolszewicka. Jest ona b. intensywnie już teraz przygotowywaną od wewnątrz, jak donoszą raporty naszych instruktorów.”

Przygotowaniom militarnym towarzyszyła walka na froncie ideologicznym prowadzona w Rosji bolszewickiej od początku. Nie sposób w tym miejscu dokładnie omawiać założeń polityki Kominternu i idei pochodu rewolucji światowej. Trzeba tylko stwierdzić, że propaganda rewolucyjna nie była jedynie wyrazem marzeń fanatyków. „Oręż rewolucji” stanowiła nie tylko publicystyka, ulotki, plakaty, dekoracje miast i jeżdżące na front pociągi agitacyjne. Również oficjalne dokumenty oraz wypowiedzi polityków i dyplomatów przepojone były komunistyczną frazeologią. Dotyczy to sowieckich propozycji pokojowych kierowanych na ręce polskiego rządu, a także odezw do ludu polskiego czy do „mas pracujących” państw Ententy. Płomień rewolucji, jaki niosła na swych bagnetach do Europy Zachodniej miłująca pokój Armia Czerwona, przede wszystkim miał ogarnąć Polskę. Sowieccy przywódcy zwracali się bezpośrednio do polskich robotników i chłopów, bo to dla nich, a nie dla burżuazji przeznaczone było życie w pokoju.

Usiłowano zrealizować przejęte przez bolszewicką propagandę hasło rewolucji francuskiej „Wojna pałacom, pokój chatom.” Pokojowe życie miało toczyć się w Polsce sowieckiej. Hasła sowietyzacji Polski znajdujemy w propagandzie bolszewickiej już od początku 1919 r. W toku wojny polsko-sowieckiej występują one coraz częściej. Jeden przykład obrazujący indoktrynację polskich jeńców wojennych w Rosji. W grudniu 1919 r. przedstawiciele polskich jeńców przetrzymywanych w Smoleńsku podpisali (pod przymusem lub pod dyktando sowieckich komisarzy) odezwę do żołnierzy polskich. Znajdują się w niej obok rewolucyjnych haseł i pochwał ustroju panującego w Rosji nawoływania, by „zrobić porządek z burżujami” oraz: „Stańmy się nareszcie wolnym narodem sowieckim, a zaświta dla nas prawdziwa ojczyzna, lepsza przyszłość, lepsze jutro. Bracia! Łączcie się z Armią Czerwoną, z rewolucją międzynarodową!” To typowy przykład z zalewu coraz bardziej narastającej propagandy skierowanej na Polskę. I nie była to czcza frazeologia.

Piłsudski teoretycznie mógłby zawrzeć pokój z Rosją Sowiecką w końcu 1919 lub na początku 1920 r. Jednakże dobrze wiedział, że umowa, nawet jeśliby została przez bolszewików podpisana, niekoniecznie byłaby przez nich dotrzymywana. Przewidywał też, że kremlowscy władcy w każdej chwili, jeśli uznają to za stosowne, umowę zerwą. Ponadto pokój podpisany przez bolszewików miałby charakter „rewolucyjny”. A więc nie byłby to pokój w znaczeniu, jakie temu pojęciu przypisują demokracje europejskie, tylko pax sovietica.

Propaganda bolszewicka, a w ślad za nią historiografia sowiecka oraz częściowo PRL-owska i nie tylko, zarzucały Piłsudskiemu imperialne dążenia. A było to, w co nie wątpię, uprzedzenie ataku, realizacja zasady qui desiderat pacem, praeparet bellum. Sam Wódz Naczelny w końcu 1919 r. określał sytuację w następujący sposób: „Polska więc musi przygotować się do trzaśnięcia po łapach [Rosji  – A. J. L.] w najkrótszym czasie, dopóki łapy te są jeszcze słabe.”

Piłsudski doceniał przeciwnika; nie można mu zarzucać awanturnictwa. O przywódcy bolszewików mówił, że „jest w nim coś z Krzyżaka Sienkiewicza. Zawrze każdą umowę, każdy sojusz, jeśli mu to choćby na chwilę będzie potrzebne i złamie go z chwilą, gdy mu to będzie na rękę, i jeszcze oskarży partnera, że to on go perfidnie oszukał. Gra z nim będzie b. trudna, zwłaszcza na terenie międzynarodowym, gdzie spraw rosyjskich nie rozumieją, a ludzi jak Lenin nie znają.” Uważał, że „dziwaczne połączenie Marksa z Clausewitzem może uczynić z Lenina niebezpiecznego przeciwnika.” To zagrożenie Piłsudski wyraźnie widział, ale się przed nim nie cofał. „Nie trzeba, żeby strach przed bolszewizmem stał się pretekstem do tego, żeby nic nie robić.” Powyższe słowa są cytatem z wywiadu dla „Le Matin” (15 lutego 1920 r.), będącego częścią akcji wyjaśniania Zachodowi polskiej polityki wschodniej.

Podkreślmy też, mając w pamięci zarzuty przeciwników politycznych – Naczelnika Państwa, że Piłsudski kierował się wyłącznie polską racją stanu, taką jak ją rozumiał. Działał samodzielnie. Nie chciał przyjmować warunków ani „białej”, ani „czerwonej” Rosji, ale też nie poddawał się presji Zachodu. „My nie możemy latać za zygzakami polityki aliantów. Albo zawrzemy pokój serio, albo będziemy bić, bić, bić  –  aż drzazgi będą leciały”  –  mówił Piłsudski w końcu marca 1920 r. Uderzył w momencie dogodnym z polskiego punktu widzenia.

Rozpoczęta 25 kwietnia 1920 r. wyprawa kijowska, jak wiadomo, skończyła się niepowodzeniem. Jego przyczyny, błędy popełnione w wykonywaniu planu wielokrotnie analizowano i na pewno jeszcze specjaliści będą się nimi zajmować. Tak jak po zdobyciu Kijowa zapanował w Polsce przesadny entuzjazm, tak niewątpliwie wyolbrzymiana była lista zarzutów kierowanych przeciw Marszałkowi w trakcie odwrotu wojsk polskich. Wtedy, ale i w innych okresach nie szczędzono Piłsudskiemu obelg, insynuacji i pomówień. Stało się u nas smutną „normą” przyczepianie osobom najbardziej zasłużonym dla Polski etykietki bolszewika, masona, Żyda czy liberała i traktowanie tych określeń równorzędnie i jednoznacznie negatywnie.

Wielu przyjęło, że skoro wyprawa kijowska poniosła klęskę i nie udało się wprowadzić w życie koncepcji federacyjnej znaczy to, iż Piłsudski mylił się, że podjął błędną decyzję. Rozumując w ten sposób należy mniemać, że skoro mu się nie udało, znaczy, iż nie miał racji. Nie zawsze jednak słuszność jest rękojmią sukcesu. Jedną z przyczyn niepowodzenia akcji Piłsudskiego na wschodzie był fakt, że partnerzy Polski, albo jak Litwini współpracy nie chcieli, albo współdziałanie  –  w przypadku Ukraińców  –  okazało się zbyt kruche. Świadomość narodowa i zmysł państwowotwórczy były na Ukrainie naddnieprzańskiej słabsze niż w przypadku Galicji Wschodniej. Stąd Ukraińcy zachodni zaciekle walczyli z Polakami o swoje państwo, a determinacji takiej niejednokrotnie brakowało pobratymcom Petlury w starciu z bolszewikami. Piłsudski miał nadzieję, że w interesie bezpieczeństwa Polski pomoże Ukraińcom stworzyć własne państwo i, by tak rzec, przyspieszy ich dojrzewanie. Również w interesie Polski chciał, jak mówił, przynieść wolność ludom kresowym. Ale, deklarował, „przywiązać ich do Polski przemocą  –  nigdy w życiu! Byłoby to odpowiadać nowymi gwałtami na gwałty popełnione w przeszłości.” Posunięcia i wypowiedzi Marszałka (np. podczas krótkiego pobytu wojsk polskich na Ukrainie czy pożegnanie wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej 18 października 1920 r.) świadczą, iż nie traktował on partnera ukraińskiego instrumentalnie. Podobnie jak Litwinów. Niezależnie od pewnych archaizmów i anachronizmów dostrzegalnych np. w odezwie do „Mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Piłsudski w odniesieniu do narodów sąsiadujących z Polską odznaczał się myśleniem i postawą demokratyczną, wolną od uprzedzeń, rzec można, nowoczesną. To ostatnie określenie może wydawać się paradoksalne, a jednak uważam, że koncepcje Piłsudskiego i jego obozu wyprzedziły swój czas. Wtedy okazały się nazbyt śmiałe, dziś warto o nich pamiętać.

Marszałek był człowiekiem, dla którego lojalność wobec sojusznika nie podlegała dyskusji. Podobnie jak to, że dotrzymuje się słowa i przestrzega się zawartych umów. A jednak przyszedł moment, kiedy po traktacie ryskim musiał uznać nadrzędność interesów Polski nad zobowiązaniami sojuszniczymi. Nie należy lekceważyć słów przeprosin wypowiedzianych do Ukraińców internowanych w Szczypiornie. Myślę, że również w tym trzeba dostrzec klasę Piłsudskiego: umiał przyznać się do porażki (choć przecież w wojnie  –  przynajmniej w sensie militarnym  –  był zwycięzcą), umiał powiedzieć, że jest mu przykro, mimo że  –  nie musiał. Wydaje się, że warto pamiętać ten gest.

Pokój z Rosją Sowiecką na przełomie 1919 i 1920 r. był, moim zdaniem, faktycznie niemożliwy, nawet jeśliby formalnie został zawarty. Nie jest możliwe pokojowe współistnienie Polski z imperialną czy imperialistyczną Rosją (niezależnie od jej barwy) bez zanegowania niepodległości tej pierwszej. Piłsudski o tym wiedział i udowodnił, że można za pomocą faktów dokonanych podjąć próbę stworzenia nowego układu na wschodzie. Twórca polskiej polityki wschodniej 1920 roku pozostawił przesłanie mówiące o kapitalnym znaczeniu Ukrainy, o konieczności powstania demokratycznej Rosji, o tym jak ważne są przyjazne i partnerskie relacje Polaków z Litwinami, Białorusinami, Ukraińcami, Rosjanami i o tym, że Polska winna mieć odwagę samodzielnego działania na Wschodzie. Działania, które przełamuje fatum.

 

Twórcy strony dziękują redakcji pisma „Arcana” za zgodę na przedruk.

Sponsorzy:

Muzeum Historii Polski Patriotyzm Jutra

Dofinansowano ze środków MHP w ramach programu „Patriotyzm Jutra”

Teksty prezentowane na niniejszej stronie są dostępne na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej i Autorów tekstów.

Ilustracje, design: Stereoplan